CHOMIK W TUNELU [fragm. z "Lata"]
Ledwie przekroczyłam próg i już poczułam mieszaninę zapachów i obrazów typowych dla takiego miejsca w piątkowy wieczór. Przyciemnione światła, podświetlony bar, butelki whiskey na tle żółtego neonu, ścisk spragnionych doznań ciał, zbyt głośna muzyka i możliwy do wychwycenia odgłos uderzanych o siebie kostek lodu w szejkerze. Bardzo spodobał mi się ten widok.
Staliśmy ściśnięci w wejściu próbując dostać się do na wpół zajętego stolika, który ociekał piwskiem i miał zaledwie dwa krzesła. Brzmi jak opis mojego byłego. Zamiast uczestniczyć w tej walce o terytorium, opuściłam swoje towarzystwo i ruszyłam w stronę baru. O wolnym stołku nie było mowy, więc wcisnęłam się między dwóch mężczyzn najbliżej domniemanej kolejki, próbując nawiązać kontakt wzrokowy z barmanem. Niestety, kontakt nawiązałam jedynie z ramieniem nieznajomego.
— Mariusz jestem.
No masz ci los, a ja chciałam tylko dorwać malibu i wyjść na zewnątrz. Mam proste marzenia. Ale nie mam też nic ciekawszego do roboty, więc co mi tam, niech ci będzie Mariusz. Zabaw mnie na pięć minut.
Jest coś zniewalająco tajemniczego w rozmowach z przypadkowymi ludźmi. Czujesz, jakbyś mógł powiedzieć tej osobie wszystko i w sumie tak jest. Nie wyobrażasz sobie, że mógłbyś zostać niezrozumiany i wyśmiany — no bo jak ma cię na poważnie wykpić ktoś, kto cię nie zna. W ten oto sposób Mariusz dowiedział się kim jestem, co studiuję i co tu robię. Trzy fakty, które nie mają żadnego znaczenia dla takich lapidarnych konwersacji, ale pytamy o nie zawsze, bo jest to dla nas tak oczywiste, jak poranne smarowanie bułki masłem i tyłka papierem, na który potem ukradkowo spoglądamy.
Żeby nadać tej rozmowie odrobiny nieprzewidywalności, zwierzyłam się Mariuszowi z problemów w moim obecnym związku. Trochę je podkoloryzowałam. To jednak wystarczyło, żeby facet zaczął gadać o swoich.
— Przez dwadzieścia lat byłem w związku z alkoholiczką — otworzył się.
— Szmat czasu.
— Żebyś wiedziała. Takim ludziom nie da się pomóc. Gdy ją poznałem i zaangażowałem się w walkę z jej nałogiem byłem na poziomie siódmym, ona na zero. Po dwudziestu latach życia z nią spadłem do parteru, ona jest teraz pod ziemią.
— Strasznie to brzmi.
— Będąc z takim człowiekiem jesteś jak chomik w tunelu, kumasz? Lecisz prosto przed siebie, a przez prędkość nie jesteś w stanie rozglądać się na boki — mówiąc to zaczął żywo gestykulować, wymachiwać rękami, chyba raz nawet mnie opluł.
Jaki chomik w tunelu, co ty kurwa gadasz Mariusz, myślę sobie.
— Więc pędzisz jak ten chomik dżungarski w swojej plastikowej zjeżdżalni, mając nadzieje, że ten pęd ma jakiś sens i jesteś w stanie nadać mu kierunek, ale pod koniec przejażdżki i tak lądujesz w obsranych trocinach swojej klatki.
To dopiero byłaby ciekawa zagadka filozoficzna. Jak się wydostać z takiej klatki, będąc chomikiem z dnia na dzień obdarzonym świadomością, który nagle zdaje sobie sprawę z współdzielenia kawałka zamkniętej przestrzeni z toksycznym partnerem, który wpierdala mu po kryjomu jego kolbę.
— Jakiego chcesz drinka? — przerywa swój wywód, chyba zrozumiał, że należy mi się coś za wysłuchanie tej gadki o gryzoniach.
— Malibu, dziękuję.
Rozmawiamy jeszcze przez chwilę, barman podaje mi mleczny koktajl, biorę go i wychodzę na zewnątrz.
Doskonale wiem o co mu chodziło z tym chomikiem.
Jak myślą, że nie żyjesz to sami wyciągają Cię z klatki. Ci ludzie. Którzy patrza i śmieją sie z Twojej kapieli w obsranych trocinach.
OdpowiedzUsuń