Lightroom
Była letnia noc w Sopocie, kończyłam właśnie pracę i zabrałeś mnie na drinka albo dwa, zawsze szliśmy do jedynego miejsca w tym nadmorskim zwariowanym mieście, w którym można było palić. Była senna, duszna noc, ale ja cała drżałam, zimna wódka z sokiem pomarańczowym wyglądała jak słońce zamknięte w zabrudzonej deszczem szklance.
Wyglądaliśmy w tym mieście jak dwójka średniego sortu aktorów, którzy co noc przychodzą na casting, z góry wiedząc, że nie mają szans, więc stres ich nigdy nie dopadnie. Nikt nie miał z nami szans i nikt nie chciał mieć z nami nic wspólnego. Niewidzialni siedzieliśmy w ciemnym zadymionym kącie, moglibyśmy w każdej chwili wyjść, kradnąc słońce w ciepłych szklankach i nikt by nas nie zauważył. Dwójka dwudziestoletnich dzieci, które nie miały z kim zatańczyć na balu maturalnym. Szczęście było dla nich zawsze zbyt wysoko, a teraz trzymali coś na jego podobiznę w swoich dłoniach.
Nie pasowaliśmy do siebie, do naszych paczek fajek i do nas samych, ale byliśmy wdzięczni, że mamy cokolwiek, czego możemy się trzymać. Twoje palce więdły wraz z tlącym się papierosem, uginaliście się razem pod nieznośnym ciężarem popiołu. Nie wiem, który z was bardziej się męczył z każdym kolejnym oddechem. Musiałam patrzeć na ciebie długo i milczeć, czując, że żadne z nas nie ma nic rzeczywistego do powiedzenia.
Pamiętam wciąż nasz pierwszy pocałunek na Sopockim dworcu, wokół potykające się nogi, zapach z publicznej toalety zmieszany z kurczakami z KFC i megafonowy głos zapowiadający następny pociąg. Niewiele rzeczy nadchodziło - pociągi nadchodziły zawsze. Pamiętam jak gwałtownie odsunęłam swoje usta od twoich, spojrzałam w twoje pomarańczowe oczy i zrzygałam prosto na twoje krzywe nogi.
Po tym zrozumiałam, że nasza miłość wytarła się zanim ją zrozumieliśmy niczym nadużywane słowo. Korzystaliśmy z niej zawsze w nieodpowiednim momencie, zapominaliśmy o niej wtedy, kiedy była najważniejsza. Nadużywaliśmy swojej miłości, sprofanowaliśmy ją, i ponieśliśmy za to najwyższą karę - zapomnienie. Zmarnowaliśmy całych siebie dla niczego i nie zostało już nic dla nikogo (czy ktoś tutaj zajmuje się utylizacją?). Gdybym wiedziała, że już cię nie zobaczę, zrobiłabym ci jedno śniadanie więcej.
Komentarze
Prześlij komentarz