Nie ma kto gadać z wiatrakiem

Najpierw podnosiłam rolety do połowy, potem odsłaniałam co drugi pasek materiału, a teraz nie wiem już, czy to co było za nimi, nadal tam jest. Niedługo puści klej z ścian i mój świat się rozpadnie, zamiast drążyć swoje wnętrze powinnam podnieść rolety. Nie otwieram okien, nie chcę, żeby coś, czego nie widzę, znowu mi uciekło i wleciało coś, czego nie zdążę rozpoznać. Swędzą mnie włosy, stopy kleją się do lepkiej podłogi, odbicie w lustrze jest stałym elementem otoczenia. Pokój jest moim nowym organizmem, odkąd nie czuję swoich kości, a ręce i nogi wykręcają się w nieznajome strony. Czuję się poniżej swojej materii, kiedy mogę oprzeć się jedynie na alabastrowym szkielecie szafki nocnej, jak dobrze, że was mam, lodowaty umysł i gorące ciało. 

Przestać oglądać wiadomości i walczyć o to, żeby nie być jednym z numerków na pasku. Znaleźć człowieka i zadbać o niego, pozwolić mu tchnąć w siebie przeznaczenie. Odnaleźć się i przyznać, że nie jestem groteską, a szczególnym rodzajem groteski. Ale dziś jestem poniżej swojego istnienia i nie potrafię chociażby być maszyną (suplementuj się!). Materac jest mokry i skrzypi, nie wiem czemu za pewnik biorę to, że się jutro obudzę (a próbowałaś medytacji?). Nie być numerkiem na pasku, nie być numerem albumu i kontem na Facebooku, zamknąć okna i zapchać ręcznikiem szczelinę w drzwiach, nie pozwolić, żeby coś uciekło. Wwiercić się w materac i patrzeć, jak powoli ściany się rozklejają, poczuć nocne powietrze, co jest za roletami, co jest za roletami. 

Moje łóżko śmierdzi trupem, nie wiem jak śmierdzi trup, ale chyba przez to budzę się w nocy i patrzę w okna. Kiedyś za nimi był taki wiatrak, co w nocy huczał swoim wnętrzem i układał innych do snu. Palcami rozsunęłam mały skrawek materiału i zobaczyłam go, nadal tam jest, ale nic już nie mówi. 

Patrzy na mnie swoim jednym wiatrakowym okiem, zawsze się go bałam i odwracałam wzrok — może on miał tak ze mną? Patrzymy się na siebie i milczymy, 3:58, za nim rozkłada się cień większy od niego samego, na mnie od wielu dni nie pada żadne światło.




Komentarze

  1. Strasznie mroczne jest to wszystko co piszesz Olu. Jeśli tak właśnie się czujesz, to naprawdę mocno trzymam za Ciebie kciuki i życzę Ci, żebyś odnalazła wewnętrzny spokój i szczęście, bo po prostu na to zasługujesz. Nie zasłużyłaś natomiast na to żeby być potraktowana w taki sposób przez swojego byłego, przykro mi strasznie, że jest Ci ciężko. Trzymam kciuki, żeby było lepiej kochana

    OdpowiedzUsuń
  2. Ola, co sprawia, że piszesz? Dlaczego lub po co to robisz? (Jest to pytanie ode mnie z czystej ciekawości, mam nadzieję że nie brzmi jakoś ofensywnie lub pretensjonalnie, a piszę to dlatego, że kiedyś gdy zadałam to pytanie pewnemu autorowi ten przyjął to jako atak i odpisał mi dosyć niemiło..)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej, ja nie widzę w tym pytaniu nic ofensywnego/pretensjonalnego. Dla mnie pisanie to czynność taka sama jak zaglądanie do lodówki, oglądanie serialu czy rozmowa ze znajomym. Służy zabiciu czasu. Nie wyrażam w ten sposób siebie, bo nie mam w sobie nic do wyrażenia. Nie rozwijam w ten sposób swojego talentu, bo go nie mam. Nie przekazuje swoich myśli, ponieważ ich nie mam, gdy piszę. Potrafię tylko lepiej lub gorzej oddać to, co w tej chwili czuję i czasem wydaje mi się to mniej lub bardziej ważne. Z początku robiłam to wieczorami, bo łatwiej mi się po tym zasypiało. Później przybrało to bardziej destruktywną formę "spędzania wolnego czasu", tak jak ten tekst, który powstał dzisiaj w nocy, ale nie pamiętam w ogóle, jak go pisałam. Wstawiłam go, bo okoliczności powstania wydały mi się ciekawe, wiem, że w nocy miałam gorączkę i skleił mi się odrobinę sen z jawą. Dzięki ci za to pytanie, bo jest ciekawe, a jeszcze ciekawsze jest to, że właściwie nie za bardzo wiem i rozumiem, "dlaczego" i "po co".

      Usuń
  3. ale to chyba dobry znak, że nie wiesz dlaczego i po co piszesz...
    zresztą często doświadczam uczucia, że piszę coś w nocy, a rano mam wrażenie, że to wcale nie moje... w dalszym ciągu trzymam się swojego zdania, że twórczości nie powinno się oceniać kategoriami: poprawne stylistycznie, poprawne estetycznie, poprawne wizualnie...
    moim zdaniem każdy tekst rządzi się swoimi prawami, bo artyści mają do tego prawo.
    wiadomo, że znajdą się ludzie, którzy uznają, że coś jest chałturą. Dla mnie wielu artystów/poetów, przed którymi ślinią się polonistki było chałturnikami. Ale do czego zmierzam: zauważyłam, że wiele osób, szczególnie tych, które są jedynie odbiorcami (sami nie tworzą) uważają, że tekst powinno się interpretować personalnie. Tymczasem gro artystów tworzy obserwując.
    Nie wszystko musi być od razu autobiografią. W Twoim wypadku myślę, że te słowa są bardzo skryte i bardzo prywatne, ale to jest piękne.
    Co dziwne, myślałam ostatnio o roletach w podobny sposób...

    Ściskam i ślę pozdrowienia ze świata, w którym istnieje wrażenie, że nawet szkielet ścian ogranicza człowiekowi oddech ;)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty