The day I believed in God
He knocked my queen down.
Two hours earlier, we were struggling in passion, already on fire when our bodies touched through our clothes; but we wanted more than was needed to experience ecstasy, coherence, it was that rare moment when life did not happen simultaneously on several planes, it was not a sentimental fondness over a fragmented past. Our struggle proved that modern eroticism is the lack of the body; we tried to tear the perfect part out of ourselves, unrecognizable by our senses, it lasted for several hours, until we finally lost our illusions and suddenly we were naked, hips moved to hips and lying on ourselves in this tight pale skin, we made an exhibition of our calves , thighs, arms and buttocks, we were nothing more than a skeletal, blood and lymphatic system, twenty thousand genes with one goal. I had it in my hands for a moment, a glistening emerald scratched from my fingernails, it was slick and it slipped away from my hands before I could even see it. We have dispersed ourselves into myriads of pieces, ugly, gross and unnecessary. For a moment we were everything to each other, because we saw in ourselves eternity and complementarity, adenine with thymine, me and you; I am even glad that you have become my unfulfilled dream, because you are now high and far away, a stranger to me again, even though I believed in your existence, just like God, forever mysterious in his unattainability, incomprehensible in his severity. You brought a deluge on me, but I have nothing to take with me. You left the suffer and returned with a rainbow in the sky, I am not mad at you and never will be, because you are my son and I am your mother; I accept you unconditionally, I stroke your hair that curls in my lower abdomen. It is a state beyond love that can only be achieved by completely letting go of expectations, feelings and senses, I have stuck golden pins in my eyes and I am crying with happiness. A mist floating above the ground as pure as fresh milk, I cannot shed tears on the sky, there is no sadness in me anymore, there are only desires that I can transfer to anyone just to feel good, but they will always be desires that honor you, because they were created thanks to you and they will come back to you. I am the trembling energy in your blood circulation, the brain in a glass of water, I circle around you like possessed, I am by your bed when you are falling during your dreams and your eyeballs fly like crazy, sensing my limbs trembling thousands of kilometers above you, you will never get my forgiveness because you don't deserve it and I don't deserve you to lose me every day, and yet we are still here, blurry, but nothing was more right than the two of us wrapped up in the white shroud of hotel eternity.
***
Strącił mojego hetmana.
Jeszcze dwie godziny wcześniej szamotaliśmy się w namiętności, płonęliśmy już wtedy, kiedy nasze ciała dotykały się przez ubrania; ale chcieliśmy więcej niż było potrzebne, żeby doznać ekstazy, spójności, to była ta rzadka chwila, kiedy życie nie działo się równolegle na kilku płaszczyznach, nie było sentymentalnym rozrzewnieniem nad pofragmentowaną przeszłością. Nasza szarpanina stanowiła dowód na to, że erotyk współczesny jest brakiem ciała; próbowaliśmy wyszarpać z siebie cząstkę idealną, nie dającą poznać się poprzez zmysły, trwało to kilka godzin, aż w końcu pozbawiliśmy się złudzeń i nagle byliśmy nadzy, biodra przysunęły się do bioder i leżąc na sobie w tej ciasnej bladej skórze, zrobiliśmy wystawę z naszych łydek, ud, ramion i pośladków, nie byliśmy już niczym więcej niż układem kostnym, krwionośnym i limfatycznym, dwudziestoma tysiącami genów z jednym celem. Miałam ją przez chwilę w rękach, błyszczący szmaragd porysowany od paznokci, był śliski i uciekł z moich rąk, zanim zdążyłam się mu przyjrzeć. Rozproszyliśmy się na miriady kawałków, brzydkich, ordynarnych i niepotrzebnych. Przez chwilę byliśmy dla siebie wszystkim, bo ujrzeliśmy w sobie wieczność i komplementarność, adenina z tyminą, ja i ty; nawet cieszę się, że stałeś się moim niespełnionym marzeniem, bo jesteś teraz wysoko i daleko, znowu dla mnie obcy, mimo że uwierzyłam w twoje istnienie, tak jak Bóg, na zawsze tajemniczy w swojej nieosiągalności, niezrozumiały w swej surowości. Sprowadziłeś na mnie potop, ale nie mam nic, co mogłabym zabrać ze sobą. Odszedłeś zsyłając cierpienie i wróciłeś z tęczą na niebie, nie jestem zła i nigdy nie będę, jesteś moim synem a ja twoją matką; akceptuję cię bezwarunkowo, głaszczę Twoje włosy wijące się na moim podbrzuszu. To stan ponad miłością, który osiągnąć można tylko poprzez całkowite wyzbycie się oczekiwań, uczuć i zmysłów, wbiłam w swoje oczy złote agrafki i płaczę ze szczęścia. Unosząca się ponad ziemią mgła czysta jak świeże mleko, nie potrafię oblać nieba łzami, nie ma już we mnie smutku, są tylko pragnienia, które mogę przenieść na kogokolwiek tylko po to, żeby poczuć się dobrze, ale zawsze będą to pragnienia składające cześć Tobie, bo powstały dzięki Tobie i do Ciebie wrócą. Jestem drżącą energią w obiegu Twojej krwi, mózgiem w szklance wody, krążę wokół Ciebie jak opętana, jestem przy Twoim łóżku, kiedy spadasz we śnie, a Twoje gałki oczne latają jak szalone wyczuwając moje członki dygoczące tysiące kilometrów nad Tobą, nigdy nie dostaniesz mojego przebaczenia, bo na nie nie zasługujesz, a ja nie zasługuje na to, żebyś tracił mnie codziennie na nowo, a jednak nadal tu jesteśmy, jakby rozmazani, ale nic nie było bardziej słuszne niż my dwoje opleceni w białym całunie hotelowej wieczności.
For a moment we were everything to each other, because we saw in ourselves eternity and complementarity, adenine with thymine, me and you
OdpowiedzUsuńnie byliśmy już niczym więcej niż układem kostnym, krwionośnym i limfatycznym, dwudziestoma tysiącami genów z jednym celem.
rozpływam się w tych słowach.
jednakże czytając czuje się źle ze sobą..jakbym robiła coś nielegalnego, obdzierała Cię z prywatności i intymności. Ale czy nielegalne rzeczy kręcą bardziej? Przecież to darmowa adrenalina.
Inaczej czyta się utwory autorstwa osób nam nieznanych, a inaczej osób, z którymi ma się chociażby minimalny kontakt
piękne i przepraszam Olu.
Czuję, że muszę przeprosić nawet jeśli sama po raz kolejny, z własnej woli pozwoliłaś nam zajrzeć do Twoich neuronów.
Przepięknie piszesz i proszę - rób to dalej
OdpowiedzUsuń